"Uważaj na głos w Twojej głowie, który mówi, że nie dasz rady - łże menda..."   

Bałtyk Bieszczady Tour 2018


1030 km w 39 godzin i 35 minut :)

Spełniłem swoje rowerowe marzenie. Ukończyłem kolarski ultramaraton Bałtyk Bieszczady Tour 2018 (1008 km non-stop). Start z rampy promu Bielik w Świnoujściu, meta w Zajeździe Caryńska w Ustrzykach Górnych.

Pomysł udziału w tym ultramaratonie zrodził się 4 lata temu. Przez ten czas w ramach przygotowań przejechałem na rowerze 56 tysięcy kilometrów (600 treningów). W tym roku 10 tysięcy km (100 treningów). Starty kontrolne w 2018 roku to: Brevet Pomiechówek - 200 km, Brevet Lubawa - 300 km, Brevet Pomiechówek - 400 km, Pierścień Tysiąca Jezior 2018 – 610 km non-stop, Warnija – Szlakami Warmii - 160 km.

Książka BBT

Starałem się niczego nie pozostawić przypadkowi. Kupiłem i przeczytałem książkę "Bałtyk Bieszczady Tour czyli jak przejechać rowerem 1008 km non-stop".

Dolan

Rower (Dolan L’Etape z prostą kierą) do startu został perfekcyjnie przygotowany w RAV Serwis w Legionowie – najlepszym serwisie na świecie, prowadzonym przez Rafała Wysockiego - człowieka z wielką pasją do rowerów. Polecam!!!  Przełożenia: korba 53/39, kaseta 11/28, powinno wystarczyć :)  Zakładam bardzo dobre, lekkie i wytrzymałe koła złożone w firmie VeloTech. Polecam! Koła były testowane na Pierścieniu Tysiąca Jezior 2018 (610 km non-stop) i spisały się wzorowo. Zakładam nowe opony Continental GP 4000 s II rozmiar 25 c czyli problem kapci mam z głowy :)

Piotrek Rębacz zaproponował mi wcześniejszy transport roweru autem do Świnoujścia. 9 sierpnia zawożę Dolana do Piotra. Dzięki Piotr to mega ułatwienie. Resztę treningów przedstartowych robię na starym Giant-cie FCR z prostą kierą.

W styczniu kupiłem najlepsze bibsy na świecie od przemekzawada.com. Gatki szyte na zamówienie z super wkładką, Polecam!!! Gatki były przetestowane na Brevet Pomiechówek 400 km i Pierścieniu Tysiąca Jezior 610 km. Wkładka robi robotę. O bólu dupy można zapomnieć.

Kupiłem nowe akumulatory do latarki Convoy S2, nowe baterie do tylnej lampki i nowe power banki do zasilania Garmina Edge 500. Oświetlenie i zasilenia przetestowałem na kilka dni przed startem na nocnej setce z Piotrkiem Rębaczem.

Ponieważ prognozy pogody zapowiadały deszcz w czasie maratonu na dzień przed wyjazdem do Świnoujścia, kupiłem ochraniacze przeciwdeszczowe na buty. Wybór padł na żółte PEARL IZUMI Pro Barrier WXB. Nie mam złudzeń, że będę miał suche stopy ale mam nadzieję, że przynajmniej ciepłe :) i jak się później okazało to był strzał w dziesiątkę :) Kupuję dwie folię NCR i to był drugi strzał w dziesiątkę.

Plan

Nie przygotowywałem sobie żadnego planu pokonywania trasy. Zbyt wiele zmiennych (wiatr, tempo grupy, dyspozycja dnia, kontuzja, awaria sprzętu i wiele innych) aby można było zaplanować, o której godzinie będę na poszczególnych PK. Trzeba się po prostu przygotować na każdą ewentualność :)

Czwartek, 23 sierpnia 2018 (dwa dni przed startem).

Przygotowany sprzętowo, fizycznie i mentalnie, ze stacji Warszawa Wschodnia wyruszam pociągiem do Szczecina. W Szczecinie planowałem przesiadkę na pociąg POLREGIO do Świnoujścia. Niestety opóźnienie, a następny pociąg mam za dwie godziny. Szkoda czasu. Udaje mi się złapać busika, który podwozi mnie pod rampę promu Bielik. Szybka przeprawa promem, 40 minut spaceru i melduję się w hotelu.

Spotkanie

Rozpakowuję graty i telefonuję do Piotra Rębacza, umawiamy się przy campingu Relax, po odbiór pakietów startowych. Bardzo miłe spotkanie przy piwku z: Piotrek Rębacz, Jarek Krydziński, Ewa Krydzińska, Radosław Rogóż, Marcin Nalazek, Grzegorz Brzeziński, Małgorzata Brzezińska, Tomasz Gapiński i Ewa Gapińska. Potem spacer na mega smaczne lody. Powrót do Relax-u, odbieram pakiet startowy (kategoria OPEN, numer startowy 114) i wracam do hotelu. Trzeba się wyspać. Przed snem schodzę jeszcze do restauracji na podwójne pierogi ruskie z surówką i piwko. Zasypiam po 22:00.

Piątek 24 sierpnia 2018 (dzień przed startem).

Spałem bardzo dobrze. Rano duże śniadanie, potem kawa i idę do Piotra po swojego Dolana. Po drodze spotykam jadącego rowerem Marcina Siniarskiego, dalej idziemy razem Marcin do hotelu a ja z Piotrem po rowery. Poznaje Bodo, teścia Piotra, który przechowywał nam rowery. Odbieramy z garażu rowery. Zauważam, że nie zabrałem z domu lusterka. Piotr daje mi namiar na sklep rowerowy. Odnajduję sklep i kupuje nowe lusterko, nie potrafię już jeździć bez lustra, to bardzo poprawia bezpieczeństwo. Powrót do hotelu.

Umawiam się telefonicznie na obiad z Mirkiem Czaplińskim w knajpie przy campingu Relax. Jadę rowerem. Obiad jemy w gronie: Mirek Czapliński, Andrzej Piotrowski, Krystian Kowalik i Adam Kałużny. Kasza, makaron, kluski i surówki :) Jest wesoło, humory dopisują. Powrót do hotelu.

start honorowy

fot. Marcin Siniarski

Po południu jadę na odprawę techniczną i start honorowy maratonu ulicami Świnoujścia. Potem zakupy produktów na śniadanie (śniadanie w hotelu od 8:00, za późno) i powrót do hotelu.

Kolacja bułki maślane, serek waniliowy, płatki kukurydziane i woda mineralna. Po kolacji oklejanie roweru i kasku numerami startowymi, naklejanie na ramę opisu trasy i punktów PK.

Opis trasy

Pakowanie torebki podsiodłowej (2 dętki, łatki, łyżki, mini pompka, izolacja, zapasowy hak przerzutki, multi klucze, klucz do szprych, nyple, wentyle, mini power bank, kawałek papieru toaletowego, mini opakowanie sudokremu, dowód osobisty, pieniądze), montaż power banka na ramie, oklejanie ramy kawałkami folii odblaskowej, pakowanie przepaków. Przed 22:00 idę spać. Pobudka ustawiona na 5:30.

Sobota 25 sierpnia 2018 (dzień startu).

Spałem wyjątkowo dobrze, jak nigdy, to bardzo ważne przed startem na takim dystansie. Budzę się o 5:25, pięć minut przed pobudką. Brak stresu przedstartowego, czuję się świetnie. Szybki prysznic, ubieram strój kolarski i schodzę do recepcji z prośbą o kubek kawy. Hotelowe śniadanie dopiero od 8:00. Wracam do pokoju, zjadam kolarskie śniadanie: płatki kukurydziane na mleku, serek wiejski, serek waniliowy, biszkopty, paluszki słone, woda mineralna. Tankuję bidony izotonikiem. Przed 7:00 opuszczam hotel.

Jadę rowerem (z workami przepaków i bagażem) na prom. Przed rampą promu spotykam wielokrotnego uczestnika ultramaratonu BBT Zdzisława Piekarskiego. Bardzo miła rozmowa, sporo cennych rad od bardziej doświadczonego kolarza. Dołączają kolejni uczestnicy zmierzający na start. Po kilkunastu minutach jesteśmy po drugiej stronie rzeki. Zdaje przepaki (1 – Solec Kujawski 340 km, 2 – Starachowice 697 km) i bagaż na metę. W ostatniej chwili wyjmuję z przepaku ochraniacze przeciwdeszczowe na buty, na wszelki wypadek, pojadą ze mną od startu.Telefon do żony i córki, które razem ze szwagrem jadą naszym autem do Ustrzyk Górnych, spotkamy się za kilkadziesiąt godzin na mecie. Dzięki Adam. Na rampie jest pompka rowerowa, dobijam ciśnienie do 8 barów i idę na stanowisko montażu urządzenia GPS monitorującego pozycję. Podpisuję listę startową i idę na start (rampa promu Bielik w Świnoujściu).

Pogoda bezdeszczowa, lekki wiatr, raczej korzystny :) Ubrany na długo, nogawki i bluza. W kieszeniach: telefon w torebce strunowej, batony proteinowe, izotonik w proszku, mała cola w puszce w razie super bomby, kurtka przeciwwiatrowa. Pod bluzą ochraniacze na buty. Pod torebką podsiodłową w torebce strunowej przymocowana kurtka przeciwdeszczowa. Na kierownicy zamontowana latarka Convoy S2 i Garmin Edge 500 oraz stary licznik Sigma (jak na Garminie mam wyświetloną ścieżkę nawigacyjną, nie widzę parametrów prędkości i przejechanego dystansu).

Warmiak

Start o godzinie 8:10. W trzeciej grupie startowej: Marian Kołodziejski, Michał Szeląg, Władysław Pilecki, Krzysztof Miłosz i Tomek Tomek Wck Kaczmarek, który tradycyjnie spóźnił się na start. Od startu grupa rusza bardzo mocnym tempem, jak dla mnie za dużym. Ledwo trzymam koło ale się nie poddaję. Po jakimś czasie dogania nas Tomek Kaczmarek i jeszcze bardziej podkręca tempo. Momentami prędkość przekracza 40 km/h. Wymiękam, na mój rozum to nie jest tempo na ponad 1000 km. Na szczęście grupa się opanowała i zaraz tempo trochę spadło, chociaż nadal było za duże. Doganiamy Mirka Czaplińskiego i innych zawodników startujących przed nami.

Most Wolin

W Wolinie trafiamy na zamknięty most obrotowy. Dogania nas startujący za nami Rafał Janik. Po 9 minutach ruszamy dalej, tempo nadal za duże. Zbieramy kolejnych zawodników, którzy odpadli z grup startujących przed nami. W dobrym tempie o godzinie 10:30 dojeżdżamy do PK w Płotach na 77 km. Szybki podpis listy, pieczątka, tankowanie bidonów, banan i ruszamy dalej.

Tempo nie spada, ledwo się utrzymuję w grupie. Na pierwszych górkach przed Drawskiem Pomorskim puszczam koło. To jest szaleństwo tak cisnąć od startu. Rozum zwycięża. Zostaje ze mną Mirek Czapliński i Rafał Janik. Na kolejnych górkach odpada Mirek, zostajemy we dwóch z Rafałem. Tempo idealne, współpraca wzorowa. Tak to można jechać! O godzinie 12:10 dojeżdżamy do PK w Drawsku Pomorskim na 130 km (miłe spotkanie z fotografem Leszkiem Paradowskim). Krótki postój. Podpis, pieczątka, tankowanie bidonów, słodkie wafelki, banan i ruszamy dalej.

Jakiś czas przed PK w Pile musimy zjechać do sklepu, bo bidony mamy puste. Kupuję wodę i pepsi, tankuję bidony i jedziemy dalej, współpraca się układa. W Pile doganiamy Zdzisława Piekarskiego, mylimy drogę ale szybko zawracamy i o godzinie 15:29 dojeżdżamy wspólnie do PK w Pile na 228 km. Podpis, pieczątka tankowanie bidonów, makaron bez sosu i sam wolno ruszam dalej.

nako 1

fot. Michał Płuciennik

Po chwili dołącza do mnie Rafał Janik i znowu jedziemy razem. Współpraca się układa. Deszcz nie pada. Czuję się bardzo dobrze. O godzinie 17:43 dojeżdżamy do PK w Nakle nad Notecią na 287 km. Szybko podpis, pieczątka tankowanie bidonów i jestem gotowy do drogi. Rafał nalega aby zjeść zupę, daję się namówić i po chwili ruszamy dalej.

Współpraca układa się wzorowo i przed zmrokiem o godzinie 19:36 dojeżdżamy we dwóch do Dużego PK w Solcu Kujawskim na 340 km. Na punkcie jest jeszcze grupa, która jechała przed nami. Podpis, pieczątka, tankowanie bidonów, zakładam kurtkę przeciwdeszczową, z przepaku wyjmuję zapasowy akumulator do lampki, czapkę pod kask, buff na szyję, rękawiczki, żelki Haribo, batony proteinowe, izotonik w proszku. Rafał poszedł na obiad ja ruszam sam.

Jadę spokojnie, zjadam żelki, podpinam powewr banka do Garmina i czekam kiedy dojedzie do mnie Rafał z grupą: Andrzej Biel, Piotr Klamecki, Zbigniew Kreft, Marian Kołodziejski, Edward Radzikowski. Ściemnia się. Zaraz po wjeździe na Drogę krajową nr 10 grupa mnie dogania. Grupa jedzie ciut za szybko dla mnie ale daję radę utrzymać koło. Zaczyna padać deszcz. Niezbyt intensywny ale buty mam już mokre. Pokrowców nie mogę założyć bo nie chcę odpaść z grupy. O godzinie 21:56 dojeżdżamy do PK Wagant na 401 km. Podpis, pieczątka, tankowanie bidonów. Wreszcie zakładam ochraniacze na buty, od razu cieplej w stopy, mokro ale ciepło. Grupa się „rozsiadła” trochę więc ruszam dalej sam, swoim tempem i czekam, ze do mnie dojadą.

26 sierpnia 2018.

Po pewnym czasie grupa mnie dogania, zaczynam dawać zmiany bo tempo się zmniejszyło i teraz daję radę :) Tempo jest dobre, współpraca zaczyna się układać. O godzinie 00:56 dojeżdżamy do PK w Gąbinie na 484 km. Tradycyjnie szybko podpis, pieczątka, tankowanie bidonów, słodkie wafelki, banan i kawa. Grupa się nie śpieszy do odjazdu więc ponownie wyruszam sam swoim tempem.

Po pewnym czasie grupa do mnie dojeżdża, Współpraca się układa. Tempo jest dobre. O godzinie 2:30 dojeżdżamy do Dużego PK w Łowiczu na 525 km. Podpis, pieczątka, tankowanie bidonów, zupa i tradycyjnie ruszam dalej sam.

Jadę swoim tempem. Długo stoję na zamkniętym przejeździe kolejowym. Grupy nadal nie ma. Dopiero po kilkudziesięciu kilometrach mnie doganiają. Zaczyna świtać. Łapie mnie lekka senność ale da się jechać. Jedziemy po zmianach i o godzinie 5:47 dojeżdżamy do PK w Nowym Mieście nad Pilicą na 606 km. Na punkcie spotykam Grzegorza Zaranko, który miał nieprzyjemne przygody z kołem i stracił bardzo dużo czasu ale jedzie dalej. Podpis, pieczątka, tankowanie bidonów, coca-cola, baton, banan, kawa. Po kawie mija senność. Grupa znowu się „rozsiadła” więc tradycyjnie ruszam dalej sam.

logo BBT

Tym razem grupa mnie już nie dogoniła :( jak się potem okazało od Nowego Miasta do mety (ponad 400km) jechałem już sam. Tempo spadło ale było jeszcze całkiem solidne. Rozpoczynam drugą dobę zmagań z dystansem i swoimi słabościami. Samopoczucie dobre. Niestety zaczął padać deszcz, który towarzyszył mi już do końca, do samej mety. Wyprzedza mnie Bogdan Adamczyk, jak się później okazało zwycięzca BBT 2018. Brawo Bogdan! O godzinie 9:00 dotarłem do PK w Starachowicach na 697 km. Na punkcie spotykam: Marcina Siniarskiego, Tomka Kaczmarka i Bogdana Adamczyka. Chwila rozmowy, podpis, pieczątka, tankowanie bidonów, makaron i mięso bez sosu. Z przepaku zabieram kominiarkę, polarowe rękawiczki, zapasowy power bank, w latarce zmieniam akumulator i ruszam dalej w przepisowej odległości za Marcinem Siniarskim, który jedzie w kategorii solo. Marcin Siniarski przelatuje skrzyżowanie na zielonym, mnie łapie czerwone, długo stoję i już do mety go nie doganiam.

Jadę swoim tempem, z wyliczeń wynika, że jeśli nic złego się nie wydarzy, to jest szansa na złamanie 40 godzin. O godzinie 11:32 docieram do PK w Opatowie na 759 km, Spotykam Krystiana Kowalika chwilę rozmawiamy. Podpis, pieczątka bidony, pepsi i ruszam dalej.

Na PK zostawiłem jeden bidon i okulary, nie wracam, się szkoda czasu, jest szansa na dotarcie do mety przed upływem 40 godzin. Trzeba maksymalnie skrócić postoje na PK. Mocno się rozpadało, przemokły mi ciuchy i zrobiło mi się bardzo zimno. Jak pocisk wyprzedza mnie Agata Wójcikiewicz, która ostatecznie zajęła 3 miejsce w BBT 2018! Brawo Agata! Prędkość zaczęła dramatycznie spadać, to był największy kryzys na całej trasie. Postanowiłem jakoś dojechać do następnego PK i tam użyć foli NCR. O godzinie 14:12 dotarłem do PK Majdan Królewski na 814 km Tam poprosiłem obsługę punktu o pomoc w owinięciu tułowia folią termiczną i założenie na nią kurtki przeciwwiatrowej. Momentalnie zrobiło mi się ciepło. Podpis, pieczątka, tankowanie bidonu, zamiast drugiego bidonu izotonik w butelce, makaron z mięsem, kawa i szybko ruszam dalej.

Folia NCR mnie uratowała, do samej mety jadę w komforcie termicznym. Staram się trzymać przyzwoite tempo ale zmęczenie już jest duże. Cały czas głowę zajmuję przeliczaniem dystansu i czasu jaki pozostał do złamania 40 godzin. To była dobra motywacja do podkręcania tempa. O godzinie 15:55 w dobrym nastroju docieram do PK Sędziszów Małopolski na 852 km. Podpis, pieczątka, tankowanie bidonu, izotonik w butelce, baton energetyczny. Podpinam power banka do Garmina i szybko ruszam dalej.

Po kilkunastu kilometrach jest spory podjazd, cisnę mocno, nawet wyprzedzam innych zawodników, na zjeździe ostrożnie. Pada i jest niebezpiecznie, nie podejmuję zbyt dużego ryzyka. Zachowuję rozsądek, najważniejsze ukończyć! Pojawia się ból stóp i niewielki ból kolan. Na chwilę odpuszczam i jest lepiej. O godzinie 18:31 docieram do PK w Brzozowie na 914 km. Bardzo krótki postój, podpis pieczątka, bidon, izotonik w butelce, dwa kawałki ciasta, pepsi i ruszam dalej.

Jestem zmęczony ale zmotywowany. Już niedaleko do mety. Idzie całkiem dobrze. Przez Sanok jedzie się słabo, duży ruch samochodowy i słaba nawierzchnia. Jest niebezpiecznie. Na szczęście szybko mijam Sanok i jest lepiej. Coraz więcej podjazdów ale nogi dają radę :) Zrobiło się ciemno, cały czas pada więc na zjazdach ostrożnie. Cały czas przeliczam dystans, jest szansa na czas poniżej 40 godzin. Przed kolejnym PK dogania mnie Tomek Kaczmarek, zapytał czy może mi w czymś pomóc. Odpowiedziałem: „Ciśnij masz szansę na super wynik” i tyle się widzieliśmy. O godzinie 21:25 docieram do PK w Ustrzykach Dolnych na 976 km. Szybki telefon do żony: „Będę na mecie przed północą”. Na punkcie Jest jeszcze Tomek, krótka rozmowa, podpis, pieczątka tankuję bidon i jeszcze przed Tomkiem ruszam dalej.

Już blisko do mety. Najtrudniejszy podjazd przede mną. Morale jest dobre, mam trochę zapasu czasowego. Po kilku minutach dogania mnie Tomek. Kilka słów rozmowy i się rozstajemy. Ja do samej mety pojadę już swoje, nie podejmując niepotrzebnego ryzyka. Na podjeździe pod Czarną wyprzedzam kilku zawodników. Na zjeździe spokojnie bez ryzyka. Garmin krzyczy, że słaba bateria, a latarka jakby słabiej świeci. Nic to, mam zapasowy power bank i akumulator ale jest już blisko do mety i nic z tym nie robię, szkoda czasu. (w latarce to nie akumulator osłabł tylko szkiełko się zabrudziło co odkryłem następnego dnia :) , człowiek zmęczony słabo myśli) Nie używam podświetlenia w Garminie powinno prądu starczyć do mety.

Tablica Ustrzyki Górne 14

Docieram do sławnej tablicy Ustrzyki Górne 14. Blisko, górek już nie ma ale teren cały czas się lekko wznosi. To chyba moje najdłuższe w życiu 14 km na rowerze. Wydaje się nie mieć końca, dwa razy się zatrzymuję i sprawdzam na telefonie czy nie zbłądziłem. Garmina już nie używam bo bateria jest na wyczerpaniu. Za każdym kolejnym zakrętem wypatruje świateł mety, a tam ciemność i kolejny zakręt. Ile to może jeszcze trwać? Kiedy trzeci raz przejeżdżam potok Wołosaty, przychodzi myśl: „Czy ja czasem nie jeżdżę w kółko?”. Sprawdzam mapę w telefonie. Jest dobrze zaraz meta. Jeszcze kilka zakrętów i widać światła. O godzinie 23:45 wjeżdżam na metę w Ustrzykach Górnych na 1022 km.

Witają mnie: dźwięk dzwonka i owacje kibiców. Obolały schodzę z roweru. Uściski z żoną i córką i udaję się podpisać listę. Czas brutto 39 godzin i 35 minut.

meta BBT medal

Sędzia Oskar Szproch wręcza mi medal i miód dla moich mróweczek :) Jestem mega szczęśliwy. Marzenie się spełniło.

Statystyka BBT

Według zapisu GPS z Garmina przejechałem 1030 km (kilka razy źle pojechałem i musiałem zawracać, nadkładając odrobinę trasy) w 39 godzin i 35 minut. Postoje zajęły mi ok 3 godzin i 25 minut (Nic nie spałem). Średnia prędkość samej jazdy (netto) 28,5 km/h.

Po dotarciu na metę bolą mnie stopy i kolana. Po zdjęci foli NCR zrobiło mi się bardzo zimno. Odbieram bagaż i przepaki. Pakuję rower do auta i żona zawozi mnie na nocleg. Biorę gorący prysznic. Zjadam sześć kanapek. Rozemocjonowany opowiadam relację z trasy. O godzinie 2:30 zasypiam.

27 sierpnia 2018.

Wstaje o godzinie 6:30. Czuję się dobrze, nogi zmęczone, ale ból kolan i stóp minął. Po śniadaniu idziemy całą rodzinką do Zajazdu Caryńska, witać kolejnych zawodników wjeżdżających na metę.

Koszulka BBT

Przymierzam i po godzinie odbieram spersonalizowany strój klubu 1008. Potem miła rozmowa ze zmęczonym Komandorem Robertem Janikiem. Obiad, piwko i rozmowy (wymiana wrażeń) z uczestnikami ultramaratonu. Wieczorem uroczyste zakończenie. Najlepsi odbierają puchary. Koniec wyzwania i wielkiej przygody...

Jak powiedział mi kiedyś Johny B. Goode: „BBTour jest jak matura, trzeba go zrobić” Mam więc ultramaratońską maturę :)

Mapa zaliczgmine.pl

Przy okazji maratonu Bałtyk Bieszczady Tour wpadło kilkadziesiąt gmin.

Nie ma znaczenie, które zająłem miejsce. Wstydzić się nie ma czego. Dla mnie na BBTour przeciwnikiem był dystans (a nie inni uczestnicy) i to z nim się zmagałem. Przeciwnościami były moje słabości. Liczy się ukończenie, satysfakcja jest gwarantowana. W kolejnych edycjach można walczyć o poprawienie własnego czasu lub można pojechać na luzie aby podziwiać widoki i garściami czerpać wspaniałą atmosferę zmagań z dystansem. Każdy kto ukończy Bałtyk Bieszczady Tour powinien być z siebie dumny. Oczywiście są do zrobienia trudniejsze wyzwania ale dystans powyżej tysiąca kilometrów i końcówka z górkami powoduje, że ukończenie BBTour to jest duże osiągnięcie i powód do dumy! Gratuluję Wszystkim osobom, które pokonały ten dystans! Jesteście WIELCY! Gratuluję również tym, którym nie udało się ukończyć, brawa należą się za samo podjęcie tego trudnego wyzwania.

Kilka lub kilkanaście osób rywalizowało o miejsca. Każdy znajdzie coś dla siebie. Gratuluję zwycięzcom poszczególnych kategorii: Brawo Agata Wójcikiewicz! Brawo Bogdan Adamczyk! Brawo Michał Szadura! Jesteście super sportowcami! Podziwiam Was!

bbt1008

 Dziękuję rodzinie za wyrozumiałość i wsparcie!!! Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzyli. Dziękuję kibicom za wsparcie i współuczestnikom zmagań za wspólną jazdę. Dziękuję organizatorom za pracę włożoną w zrobienie świetnego ultramaratonu i super atmosferę.

Teraz nadszedł czas na odpoczynek i nadrabianie zaległości poza rowerowych.


< WSTECZ