Rowerowa wyprawa nad morze
Rowerowa wyprawa nad morze i z powrotem. 31 sierpnia - 1 września 2015 roku. Chotomów - Jantar - Chotomów. Prawie 700 km w dwa dni. Powrót trudny ponieważ w większości pod wiatr.
Od dawna marzyłem o takiej wyprawie rowerowej ale zawsze coś przeszkadzało albo brakowało czasu albo pogoda była niekorzystna. Już myślałem, że w tym roku się nie uda.
30 sierpnia 2015 roku (przedostatni dzień wakacji)
Prognozy pogody zapowiadają piękną pogodę. Rozmowa z żoną: "Wyruszę jutro rano a Ty poszukasz mi noclegu". Mogę jechać. Szybko planuję trasę, szykuję rower (Giant FCR Alliance z prostą kierą), pakuję do małego plecaka "cywilne" ubrania i idę spać.
31 sierpnia 2015 roku (ostatni dzień wakacji)
Pobudka o godzinie 3.00. Kolarskie śniadanie i o godzinie 4:15 wyruszam. Jeszcze ciemno. Ciepło jak na ostatni dzień sierpnia. Jadę przez Nasielsk i Gąsocin. Rozwidnia się. Kieruję się na Ciechanów, do którego dojeżdżam o godzinie 6:40. Przejechałem już 69 km. W Ciechanowie kawałek po kostce brukowej, strasznie trzęsie. Dalej jadę drogą wojewódzką nr 615.
O godzinie 7:50 dojeżdżam do Mławy na 101km. Słonko już ładnie przygrzewa. W mieście pomyliłem drogę ale szybko wracam na właściwą trasę. Zaczyna wiać mały wiaterek, raczej korzystny. Dalej drogą wojewódzką nr 544 kieruję się na Lidzbark. Przed Działdowem na odcinku 10 km zerwany asfalt. Jadę po szutrze. Cudem udaje mi się nie przewrócić. Za cienkie opony na taką nawierzchnię. Przed Lidzbarkiem zatrzymuję się pod sklepem, przyjemna rozmowa z miejscowymi smakoszami taniego winka, tankuję bidony, zjadam słodką bułkę, banany i dwa BigMilki. O godzinie 10:15 dojeżdżam do Lidzbarka na 154 km. Dalej jadę drogą wojewódzką nr 541 na Lubawę na 181 km, do której dojeżdżam o godzinie 11:15. Połowa trasy za mną, teraz będzie "z górki". Dalej kierunek Iława.
W samo południe dojeżdżam do Iławy na 204 km. Dalej kieruję się drogą wojewódzką nr 521 na Sztum. Zjeżdżam do sklepu, uzupełniam bidony, zjadam drożdżówkę i ruszam dalej. Niestety w miejscowości Prabuty z powodu remontu drogi muszę pojechać objazdem na Kwidzyń, do którego docieram o godzinie 14:10. To już 254 km trasy. Dalej ruszam drogą krajową nr 55 w kierunku Malborka. W Sztumie zatrzymuję się pod sklepem, tankuję bidony, zjadam drożdżówkę i BigMilka. Wypijam colę. Telefon do domu i ruszam dalej. O godzinie 15:35 dojeżdżam do Malborka na 292 km. Robię zdjęcie zamku i telefonuję do żony. Koniec sezonu i większość kwater już jest pozamykanych. Udało się zaklepać nocleg w Kątach Rybackich. Ruszam dalej drogą krajową nr 55 w kierunku Nowego Dworu Gdańskiego, gdzie robię przystanek pod sklepem. Odpoczywam chwilkę, zjadam słodką bułkę, batony, tankuję bidony. Ruszam dalej drogą wojewódzką nr 502 do Stegny i dalej drogą wojewódzką nr 501 do Jantara.
O godzinie 17:30 dojeżdżam do Jantara na 335 km. Przy tablicy drogowej robę zdjęcie z cyklu: "Samotny rower przy szosie" i ruszam dalej do Kątów Rybackich, do których dojeżdżam o godzinie 18:10. Przejechałem 352 km w 14 godzin.
Szukam swojego noclegu, melduję się, biorę prysznic. Zakładam "cywilne ubrania i idę do Baru Rybnego "U Basi" na najlepszą rybkę na świecie. Byliśmy w tym roku na wakacjach w Kątach Rybackich. "U Basi" podają przepyszną rybkę przygotowaną po domowemu a nie utopioną w tłuszczu. Polecam! Niestety dzisiaj nieczynne. Co za pech! Jeszcze tu kiedyś wrócę! Szukam innego miejsca i trafiam do restauracji "Janosikówka" (co za nazwa, w końcu jestem nad morzem). Zjadam dwa obiady, piwem uzupełniam elektrolity i wracam na kwaterę. Trzeba się przespać, rano ruszam z powrotem. Po drodze zakupy, kupuję produkty na śniadanie.
1 września 2015 roku
Pobudka o godzinie 3:15, kolarskie śniadanie, pakowanie i przed godziną 4:00 ruszam z powrotem. Ciemno, trochę chłodniej niż wczoraj. W Sztutowie cudem unikam zderzenia z lisem przebiegającym przez jezdnię. Od rana wieje wiatr, niestety z południa więc będzie ciążko. Zaczyna świtać.
Od Malborka jadę inną trasą, krótszą, przez Dzierzgoń do Iławy. Słńce przygrzewa. Silny wiatr w twarz strasznie mnie męczy. Dalej Lubawa, następnie Lidzbark. Ponownie jadę inną trasą, kieruję się na Żuromin aby jak najwięcej jechać lasem chroniącym od wiatru. Dalej Mława, Ciechanów, Nasielsk i po 16 godzinach i 24 minutach, umordowany wiatrem, docieram do Chotomowa. Przejechałem 343 km. Jestem na prawdę zmęczony ale szczęśliwy.
W dwa dni prawie 700 km. Mega przygoda! Dziękuję rodzinie za wyrozumiałość i wsparcie.
< WSTECZ