Bałtyk Bieszczady Tour 2022
20-22 sierpnia 2022 roku. BBT 2022 - ultramaraton rowerowy z cyklu Pucharu Polski w Ultramaratonach Kolarskich. Start z rampy promu Bielik w Świnoujściu, meta w Zajeździe Caryńska w Ustrzykach Górnych. Według GPS-a 1023 km.
Trasa: Świnoujście - Wolin - Golczewo - Płoty - Łobez - Drawsko Pomorskie - Kalisz Pomorski – Mirosławiec – Piła – Nakło nad Notecią – Solec Kujawski – Brześć Kujawski – Kowal – Gostynin – Łowicz – Lubochnia - Inowłódz – Opoczno – Końskie – Skarżysko-Kamienna – Starachowice – Ostrowiec Świętokrzyski – Sandomierz – Wilcza Wola – Sokołów Małopolski – Łańcut – Kańczuga – Bircza – Krościenko – Ustrzyki Dolne – Lutowiska – Ustrzyki Górne.
Trasa ultramaratonu Bałtyk Bieszczady Tour
Profil trasy ultramaratonu Bałtyk Bieszczady Tour
Ponownie będę się zmagał z dystansem trasy BBTour w kategorii SOLO. W ramach przygotowań do ultramaratonu Bałtyk Bieszczady Tour przejechałem w tym roku niewiele ponad 7 tysięcy km. Starty kontrolne to: w maju Sierpecki Maraton 24H oraz na początku lipca Pierścień Tysiąca Jezior – 610 km non-stop w kategorii SOLO.
Rower do startu w Bałtyk Bieszczady Tour przygotowuje mi RAV Serwis w Legionowie. Rafał Wysocki to fachowiec, a rowery to jego pasja. Bardzo polecam!!!
Rower: Dolan L’Etape z prostą kierownicą. Własnoręcznie złożone koła (obręcze alu 30 mm, piasty novatec, płaskie szprychy 24/28). Nowe opony Continental GP 5000 rozmiar 25C. Napęd: korba 5O/36, kaseta 11/28. Nowy wkład suportu i nowe pedały spd. Przerzutki i hamulce wyregulowane. Lusterko – Zefal. Oświetlenie: przód - latarka Convoy S2 na akumulatorek 18650, tył - lampka led (2 x 0,5 W) na baterie AAA. Nawigacja: Wahoo Elemnt Bolt.
W środę 17 sierpnia robię ostatni trening przed BBT, na którym testuje działanie przerzutek i hamulców. Wszystko działa perfekcyjnie! Rower jest gotowy do startu.
Plany i rzeczywistość
Osoby, które mnie znają, wiedzą że szczegółowy plan przejechania trasy Bałtyk Bieszczady Tour z wyznaczonymi godzinami przybycia na kolejne punkty kontrolne uznaję za niepotrzebny, a wręcz za szkodliwy. Zbyt wiele zmiennych wpływa na realizację takiego planu (wiatr, deszcz, temperatura, awarie sprzętu, dyspozycja dnia, kontuzja, błędy nawigacyjne, zamknięte przejazdy kolejowe, czerwone światła i wiele innych). Nie sposób zaplanować, o której godzinie dotrzemy na kolejne punkty kontrolne.
Kiedy się okazuje, że jedziemy szybciej niż to było zaplanowane, podświadomie pozwalamy sobie na wolniejszą jazdę i dłuższe postoje. Tracimy w ten sposób możliwość zrobienia zapasu na ewentualne trudności, które mogą nas spotkać w dalszej części trasy. Kiedy jedziemy wolniej niż to było zaplanowane w grafiku, pojawia się stres i nerwowe próby nadrobienia strat, co często prowadzi do zbyt mocnej jazdy, za co na pewno przyjdzie zapłacić w końcówce trasy.
Plan na Bałtyk Bieszczady Tour
Jazda bez planu też nie jest optymalnym rozwiązaniem, jakiś plan jednak trzeba mieć. Mój plan zawsze był bardzo prosty – „Jak najszybciej być na mecie”! Realizacja planu polegała na: przygotowaniu się na wszelkie awarie i warunki pogodowe, równej mocnej jeździe, pilnowaniu odżywiania i nawodnienia oraz minimalizowaniu postojów. Plan prosty, łatwy w realizacji nawet jeśli pojawią się niespodziewane trudności. W poprzednich startach stosowałem takie rozwiązanie i dawało ono dobre wyniki (BBT 2018 OPEN – 39:45, BBT 2020 SOLO 38:49).
Ponieważ wyniki osiągnięte w poprzednich edycjach, całkowicie mnie satysfakcjonują i realnie patrząc są raczej nie do poprawienia (lat na karku coraz więcej) to w tym roku pozwoliłem sobie na przygotowanie planu alternatywnego. Postanowiłem, że jeśli pojawią się duże trudności (warunki pogodowe, kontuzja, duży ból) to przechodzę na plan – „Spokojnie do mety” (spokojna jazda, nielimitowane postoje na punktach kontrolnych a nawet długie spanie) Jeśli jednak ktoś jedzie pierwszy raz i chce zrobić wynik albo już jechał BBT ale ma wynik, który można realnie poprawić to odradzam taki plan alternatywny, ponieważ w zmęczeniu nasz mózg będzie cały czas podpowiadał nam aby z niego skorzystać. W naszej głowie pojawi się głos, który będzie mówił: „Odpuść, przejdź do planu alternatywnego!”. Mózg wie co dla nas najlepsze i prędzej czy później skorzystamy z planu „Spokojnie do mety” a wynik sportowy odjedzie w siną dal.
Oczywiście sportowy diabełek cały czas we mnie siedzi i gdyby warunki były ekstremalnie sprzyjające (duży wiatr w plecy na całym dystansie) to podjąłbym próbę pobicia własnego rekordu a w warunkach względnie sprzyjających próbowałbym złamania 40 godzin ale patrząc na przedstartowe prognozy pogody było to mało realne.
Podsumowując te rozważania, przy jeździe na wynik najlepiej się sprawdza prosty plan – „Jak najszybciej na mecie” a posiadanie alternatywnego planu – „Spokojnie do mety” jest demotywujące. Psycholog powiedziałby, że przegrałeś jeszcze przed startem. Jeśli jedziesz na wynik to po prostu przygotuj się na wszystkie ewentualności, ciśnij równo, pilnuj jedzenia i picia oraz minimalizuj postoje. Nie poddawaj się mimo dokuczających trudności. Prawda, że proste! Niestety tylko w teorii… :)
Czwartek, 18 sierpnia 2022 (dwa dni przed startem w ultramaratonie Bałtyk Bieszczady Tour)
Transport do Świnoujścia. Będziemy jechać busem (8 osób: Jarosław Krydziński, Piotr Rębacz, Damian Pazikowski, Wojciech Kaczyński, Kuba Jeznach, Wojciech Więczkowski, Michał Różewski, Paweł Bieniewski). Kierowcą jest Darek Bartos, który dwa lata temu też nas wiózł do Świnoujścia. Nasłuchał się opowieści i w tym roku sam też startuje w Bałtyk Bieszczady Tour. Auto posiada, bardzo solidne mocowania na rowery. Darek jest świetnym kierowcą. Polecam ten transport!!! Bus startuje o godzinie 8:00 z Warszawy, gdzie wsiada pięć osób, potem w Chotomowie wsiadają dwie osoby a ostatni pasażer wsiada w Sierpcu.
Transport na BBT
Podróż mija na rozmowach o ultra kolarstwie, zmaganiach z dystansem i pokonywaniu własnych słabości, planach na ten ultramaraton, strategiach żywieniowych, sprzęcie rowerowym, ubraniach i bezpieczeństwie na drodze. Doświadczeni ultrasi opowiadają swoje wspomnienia z poprzednich edycji Bałtyk Bieszczady Tour i innych ultramaratonów. Po drodze przystanek na obiad. Przed godziną 18:00 docieramy do Świnoujścia. Z Jarkiem Krydzińskim mamy pokój w hotelu Nowe Millenium w dzielnicy Warszów, kilkaset metrów od miejsca startu (w sobotę rano nie będziemy musieli się przeprawiać promem przez Świnę). Darek podwozi nas pod hotel. Zabieramy rowery i bagaże. Meldujemy się w hotelu. Chwila odpoczynku i zbieramy się do wyjścia. Trzeba uzupełnić kalorie, idziemy z Jarkiem na pizzę i małą piankę. Telefonuję do Agi. Koło godziny 22.00 jesteśmy z powrotem w hotelu. Pora spać, zasypiam po godzinie 23:00.
Piątek, 19 sierpnia 2022 (dzień przed startem w ultramaratonie Bałtyk Bieszczady Tour )
Spałem bardzo dobrze. Budzę się o godzinie 6:25. Przed godziną 8:00 schodzimy na śniadanie. Podwójna kawa z mlekiem, jasne pieczywo, jogurt naturalny z płatkami, twarożek, wędlina, żółty ser, pomidor, potem ciasta i druga kawa z mlekiem. Wracamy do pokoju. Odpoczynek, telefonuję do Agi, a potem czas na facebooka.
Teraz pora na trochę przygotowań do startu. Porcjowanie suszonych daktyli, orzeszków ziemnych i mieszanki studenckiej. Wstępne przygotowanie przepaków, oklejanie kasku, ładowanie akumulatorków i nawigacji. Wstępne pakowanie torebki podsiodłowej i torebki na ramę.
Potem idziemy z Jarkiem do Świnoujścia. Najpierw do sklepu rowerowego. Jarek dokupuje jeszcze jedną dętkę. Następnie idziemy do biura zawodów. Podpisuję dokumenty. Rozmawiamy z organizatorami, wolontariuszami i uczestnikami (Małgorzata Jędrzycka, Czarek Dobrochowski, Aleksandra Piekarska, Robert Janik i inni). Przymierzam nowy strój BBT. Pakiet startowy już mam. Został wcześniej wysłany przez organizatora do paczkomatu w Chotomowie.
Pora coś zjeść. Idziemy na obiad, zamawiam spaghetti bolognese. Po obiedzie spotykamy się z Piotrem Rębaczem i idziemy na plażę a później na duże lody. Wracamy na prom i do hotelu. Po chwili jadę rowerem do paczkomatu odebrać przesyłkę – żele energetyczne, które zamawiałem w ostatniej chwili.
Wracam do hotelu i po krótkim odpoczynku idziemy na zakupy spożywcze (woda mineralna, izotoniki, jogurt naturalny, paluszki słone, płatki owsiane, serek waniliowy, żelki Haribo, batony „Dobra Kaloria”.
Wracamy na chwilę do hotelu. Telefonuję do Agi. Po chwili idziemy na start ultramaratonu Bałtyk Bieszczady Tour 2022. Od godziny 20:00 startują zawodniczki i zawodnicy, dla których limit przejazdu wynosi 70 godzin. Dla osób startujących w sobotę rano limit przejazdu wynosi 60 godzin. Jest sporo osób, które wkrótce startują. Spotykamy Ewę i Tomka Gapińskich, jest bardzo wesoło. Ewa startuje o godzinie 20:00. Rozmawiamy z uczestnikami zmagań i kibicami. Jest super atmosfera ale pora wracać, dokończyć przygotowania do jutrzejszego startu.
Wracamy do hotelu, po drodze spotykamy Małgosię Kubicką, a po chwili dołącza do nas Katarzyna Kozłowska i Adrian Żółkiewicz, rozmawiamy chwilę. Parę minut później jesteśmy w hotelu. Przygotowujemy się do startu. Pakowanie torebki podsiodłowej (dwie dętki, łatki, łyżki, mini pompka, izolacja, zapasowy hak przerzutki, multi klucz, klucz do szprych, klucz do wentyli, nyple, wentyle, spinka do łańcucha, kawałek papieru toaletowego, mini opakowanie sudokremu, mini opakowanie kremu UV, zapasowy kabel USB do nawigacji, podkładka z dętki i łatka do opony, mini buteleczka oleju do łańcucha, rękawiczki nitrylowe, kartę zawodnika spakowaną w torebkę strunową). Pakowanie torebki na ramę (mini power bank z kablem USB, 2 batony, porcja mieszanki studenckiej, e-karta, 3 żele energetyczne, leki przeciwbólowe, 3 torebki strunowe). Ostateczne pakowanie przepaków i przygotowanie roweru zostawiam na rano, startuję o godzinie 10:05, mam blisko na start, będę miał sporo czasu. Pora spać. Zasypiam koło 23:00.
Sobota, 20 sierpnia 2022 (dzień startu w ultramaratonie Bałtyk Bieszczady Tour)
Budzę się o 6:19. Spałem dobrze, to bardzo ważne przed startem na takim dystansie. Czuję się dobrze ale lekko boli mnie głowa. Koło 7:00 schodzimy na śniadanie. Podwójna kawa z mlekiem, jasne pieczywo, duża porcja jajecznicy, wędlina, żółty ser, pieczywo, pomidor i druga kawa z mlekiem. Wracamy do pokoju. Sprawdzam prognozę pogody, ma być dzisiaj ciepło ale deszcz nas nie ominie. Na razie jest pochmurno ale ciepło, nawet odrobinę pokropiło.
Pora przygotować rower do startu. Naklejam numery startowe na ramę, montuję oświetlenie, smaruję łańcuch olejem na mokre warunki. Zakładam nowe gripy piankowe. Przypinam torebkę podsiodłową i torebkę na ramę.
Jarek startuje o godzinie 9:50 i zbiera się już na start. Przebieram się w strój kolarski. Zakładam potówkę, spodenki i koszulkę, do kieszonek koszulki wkładam: telefon, pieniądze, dowód osobisty i kartę płatniczą (spakowane w torebkę strunową), folię NRC, porcje daktyli, kurtkę przeciw deszczową, rękawki i nogawki spakowane w strunówkę oraz cienką czapkę i buff również spakowane w strunówkę. Zakładam numer startowy (przypięty do paska, super ułatwienie).
Telefonuję do Agi. Tankuję bidony (izotonik Oshee). Pakuję przepaki, zjadam banana i o godzinie 9:35 opuszczam hotel.
Bałtyk Bieszczady Tour 2022
Jadę rowerem (z workami przepaków i bagażem) na miejsce startu (rampa promu Bielik). Po kilku minutach jestem na miejscu. Zdaje przepaki (1 – Solec Kujawski 355 km trasy, 2 – Sandomierz 780 km trasy) i bagaż na metę. Na chodniku jest pompka rowerowa, próbuje dobić ciśnienie do 8,5 bara. Niestety spada mi zacisk pompki. Skrzywiam wkład wentyla a za chwile go ułamuję. Mam jeszcze sporo czasu do startu i mam zapasowy wentyl. Pomaga mi Rafał Węsławski, który będzie wiózł nasze przepaki. Wspólnymi siłami udało się wymienić wkład wentyla i napompować oba koła do 8,2 bara. Nerwów trochę było ale wszystko skończyło się pomyślnie. Idę na prom. Mam jeszcze sporo czasu. Rozmawiam z innymi uczestnikami ultramaratonu. Krótka rozmowa z Krzyśkiem Fechnerem, finiszerem Race Around Poland 2022, który pomaga przy organizacji BBT.
fot. Krzysztof Fechner
Zbliża się godzina startu. Sędzia startu Małgorzata Jędrzycka wyczytuje mój numer startowy, podchodzę podpisuję listę startową, następnie idę na stanowisko montażu urządzenia monitorującego pozycję GPS. Odbijam e-kartę. Montuję na ramie tracker GPS. Jestem od teraz widoczny na stronie monitoringu. Mój numer startowy: 024. Po chwili staję na linii startu. Super oprawę robią Warmińskie Wiedźmuchy. Jest głośno i wesoło. Start ultramaratonu Bałtyk - Bieszczady Tour to święto ultrakolarstwa.
Punktualnie o godzinie 10:05 startuję z rampy promu Bielik w Świnoujściu. W trzydziestej ósmej grupie startowej: Cezary Chądzyński, Emil Andrzej Karpiński, Rafał Wrożyna, Witold Kania, Krzysztof Tlaga, Paweł Bieniewski.
Ruszamy, ledwo zdążyliśmy przejechać przejazd kolejowy. Za nami opuszcza się szlaban. Mieliśmy szczęście. Początek w mieście razem po ścieżce rowerowej. O mało nie pomyliłem trasy ale grupa mnie sprowadza na właściwy kurs. Jest pochmurnie, ciepło a wiatr wieje w plecy. Rozdzielamy się bardzo szybko. W kategorii solo zawodnicy po starcie (na odcinku 5 km) mają obowiązek rozdzielenia się, tak aby odległość pomiędzy nimi wynosiła minimum 100 m (poza punktami kontrolnymi, światłami, przejazdami kolejowymi). Spory ruch samochodowy i remont powodują, że jedzie się mało komfortowo. Wyprzedza mnie, jadący bardzo szybko Rafał Wrożyna, jak się później okazało zwycięzca ultramaratonu Bałtyk Bieszczady Tour 2022.
W miejscowości Dargobądz (20 km) wyprzedzam Tobiasza Jankowskiego, który startował 5 minut przede mną, a tuż przed Wolinem wyprzedzam Annę Koseską. O godzinie 10:51 mijam Wolin (27 km). Jedzie się bardzo dobrze wiatr pomaga. Przed Torszynem (33 km) wyprzedzam Wojtka Łuszcza. W miejscowości Wysoka Kamieńska (42,5 km) tuż przede mną zamyka się przejazd kolejowy. Mam nerwa ale trudno. Postój trwa ponad pięć minut. Zjadam batona. Jeszcze przed punktem kontrolnym w Płotach wyprzedzają mnie najpierw: Czarek Wójcik, a potem Damian Pazikowski. Podjadam daktyle. Na dojeździe do PK w Płotach mijam się z wyjeżdżającym z tego punktu Jarkiem Krydzińskim.
O godzinie 12:25 dojeżdżam do PK w Płotach na 76,5 km trasy. Średnia prędkość jazdy wynosi 34,2 km/h. Tankuję bidony (tylko woda, nie ma izotoników). Nic nie jem i nic nie zabieram ze sobą. Ruszam dalej. Postój w punkcie zajął mi niecałą minutę.
Jedzie się dobrze, wiatr cały czas pomaga, tempo jest całkiem dobre. Wyprzedza mnie Bogdan Adamczyk, który ostatecznie zajmie drugie miejsce w tych zmaganiach. Zjadam batona. Wkrótce doganiam Jarka Krydzińskiego. Na 93,5 km trasy pierwszy siku-stop. Zjadam żela energetycznego. O godzinie 13:30 dojeżdżam do miejscowości Łobez (112 km). Spory ruch samochodowy, jedzie się niekomfortowo. Za miastem podjadam mieszankę studencką. Tuż przed punktem kontrolnym w Drawsku Pomorskim (130 km) doganiam Piotra Rębacza.
fot. Aleksandra Piekarska
O godzinie 14:07 dojeżdżam do PK w Drawsku Pomorskim na 130 km trasy. Średnia prędkość jazdy spada do 33,4 km/h (średnia prędkość z odcinka PK1 – PK2: 32,2 km/h). Za mną wjeżdża Piotrek, zamieniamy kilka słów. Tankuję bidony (izo). Zjadam banana, zabieram mus śniadaniowy i ruszam dalej. Postój w punkcie zajął mi prawie trzy i pół minuty.
Zjadam mus śniadaniowy. Na 134 km trasy drugi siku-stop. Jedzie się całkiem dobrze,wiatr cały czas pomaga. Niestety zaczyna padać deszcz. Jest jednak tak ciepło, że nie zakładam deszczówki. O godzinie 15:09 mijam Kalisz Pomorski (160 km). Przestało padać. Podjadam mieszankę studencką i daktyle. Znowu ulewa ale nadal ciepło. O godzinie 15:33 mijam Mirosławiec (173 km). Zajadam żela energetycznego. Po zjechaniu z DK 10 przestaje padać. Po wjechaniu do Piły trafiam na zamknięty przejazd kolejowy, postój jest krótki. Po chwili jeszcze przed punktem kontrolnym doganiam Rafała Janika.
O godzinie 17:41 dojeżdżam do PK w Pile na 238 km trasy. Średnia prędkość jazdy spada do 32,3 km/h (średnia prędkość z odcinka PK2 – PK3: 31,1 km/h). Piję wodę. Tankuję bidony (carbo). Zabieram dwa batony „Dobra kaloria” i ruszam dalej. Postój w tym punkcie zajął mi cztery i pół minuty. Znowu zamknięty przejazd kolejowy, postój zajmuje 3 minuty.
Wiatr słabnie ale nadal pomaga. Tempo jest całkiem dobre. Zjadam batona . Podłączam power bank do nawigacji. O godzinie 18:30 mijam Miasteczko Krajeńskie (259 km). Włączam lampki. Zjadam batona. Podjadam daktyle. Odłączam power bank. Przed punktem kontrolnym zaczyna padać deszcz, który szybko zamienia się w ulewę. Drogi zamieniają się w rzeki, woda od krawężnika do krawężnika. Na rondzie przed punktem kontrolnym popełniam mały błąd nawigacyjny, który szybko naprawiam.
O godzinie 20:11 dojeżdżam do PK w Nakle nad Notecią na 306 km trasy. Średnia prędkość jazdy spada do 31,4 km/h (średnia prędkość z odcinka PK3 – PK4: 28,6 km/h). Na dojeździe ruchem kierują strażacy. Jestem kompletnie przemoczony. W punkcie jest bardzo dużo zawodników. Tankuję bidony (tylko woda, nie ma izotonika), zjadam mięso kurczaka i ziemniaki z gulaszu. Zakładam nogawki, rękawki i kurtkę przeciwdeszczową, zabieram jednego batona „Góralka”. Mimo burzy i piorunów ruszam dalej. Postój w punkcie zajął mi trzynaście minut.
Strażacy zalecają jazdę chodnikiem. Droga to rwący potok. Trzęsie mnie z zimna, że ledwo trzymam kierownicę. Próbuję szybciej kręcić aby się rozgrzać ale wszędzie pełno wody a deszcz cały czas intensywnie leje, jak oberwanie chmury. Jedzie się tragicznie, jest bardzo niebezpiecznie. Tempo jest słabe. Jadę jezdnią, ścieżka rowerowa jest zalana wodą i obawiam się upadku na jakiejś nierówności. O godzinie 21:24 dojeżdżam do zalanej Bydgoszczy (335 km). Deszcz przestaje padać ale woda w nieckach sięga ośki koła. Zjadam batona. Wszędzie pełno wozów straży pożarnej. Doganiam Adma Szczygła, który stoi na czerwonym świetle. Ze świateł ruszam pierwszy. Mam małe problemy nawigacyjne spowodowane remontami. Jeszcze przed opuszczeniem Bydgoszczy wjeżdżam na suchy asfalt. Zjadam żela energetycznego. Podłączam power bank do nawigacji. Na 345 km trasy kolejny siku-stop.
Numer startowy BBT
O godzinie 22:09 dojeżdżam do PK w Solcu Kujawskim na 355 km trasy. Średnia prędkość jazdy spada do 30,9 km/h (średnia prędkość z odcinka PK4 – PK5: 28,3 km/h). Nie działa system e-karty, nie muszę jej odbijać. Tutaj mam pierwszy przepak. Wypijam coca-colę z przepaka. Zabieram porcje daktyli, porcję mieszanki studenckiej, trzy żele energetyczne. Wymieniam power bank. Wymieniam ogniwo w latarce. Tankuję bidony (izo). Zjadam żelki Haribo i ruszam dalej. Postój w punkcie zajął mi sześć i pół minuty.
Chwilę po wyjechaniu z punktu wyprzedzam grupę, w której jedzie Małgosia Kubicka. Rozmawiamy chwilę. Noc jest ciepła i nie pada deszcz. Nie lubię nocnej jazdy ale jedzie się całkiem znośnie. Podjadam daktyle i mieszankę studencką. Na 396 km trasy kolejny siku-stop. Podjadam orzeszki ziemne. Odłączam power bank.
Niedziela, 21 sierpnia 2022
O godzinie 01:03 docieram do miejscowości Brześć Kujawski (431 km). Zjadam żela energetycznego.
O godzinie 01:52 dojeżdżam do PK w Kowalu na 451 km trasy. Średnia prędkość jazdy spada do 30,0 km/h (średnia prędkość z odcinka PK5 – PK6: 27,0 km/h).W puncie jest Remek Siudziński, który tankuje mi bidony (carbo). Zjadam kilka kawałków arbuza i ciepłą pomidorówkę. Krótka rozmowa z Krzyśkiem Fechnerem. Zjadam dwa kawałki ciasta i ruszam dalej. Postój na tym PK zajął mi ponad dwanaście minut.
Noc jest ciepła, droga jest płaska. Jedzie się dobrze ale pojawiają się już oznaki zmęczenia. Tempo jest znośne. Podjadam mieszankę studencką. O godzinie 03:00 mijam Gostynin (476 km). Na 490 km trasy kolejny siku-stop. Podłączam power bank do nawigacji.
O godzinie 05:14 dojeżdżam do PK w Łowiczu na 531 km trasy. Średnia prędkość jazdy spada do 29,3 km/h (średnia prędkość z odcinka PK6 – PK7: 26,1 km/h). Połowa trasy Bałtyk Bieszczady Tour za mną. Tankuję bidony (carbo). Zjadam pół porcji czystego ryżu. Zabieram dwa batony „Dobra kaloria” i ruszam dalej. Postój w punkcie zajął mi ponad dziesięć minut.
Odłączam power bank. Rozwidnia się i wróciły siły, jedzie się dobrze. Tempo jest całkiem dobre jak na ten etap zmagań z dystansem. Na 542 km trasy kolejny siku-stop. Podjadam orzeszki ziemne. Pojawiają się małe podjazdy. Zjadam batona. Na 582 km trasy kolejne siku-stop. Na 598 km trasy mijam Jacka Zielińskiego, który odpoczywa na przystanku autobusowym. O godzinie 8:11 na 602 km trasy robię postój na smarowanie łańcucha. Zjadam żela energetycznego.. O godzinie 9:14 wjeżdżam do Opoczna (628 km)
fot. fb / Bałtyk Bieszczady Tour
O godzinie 09:28 dojeżdżam do PK Opoczno - Sitowa na 634 km trasy. Średnia prędkość jazdy spada do 28,8 km/h (średnia prędkość z odcinka PK7 – PK8: 26,2 km/h). Tankuję bidony (izo). Krótka rozmowa z Olą Piekarską. Zjadam sam ryż z pomidorowej. Zjadam kilka kawałków arbuza, kawałek ciasta, wypijam kubek coca-coli. Ściągam rękawki i nogawki. Smaruję ręce i nogi kremem UV. Zabieram dwa batony „Dobra kaloria” i ruszam dalej. Postój w punkcie zajął mi jedenaście minut.
Mija doba zmagań z dystansem ultramaratonu Bałtyk Bieszczady Tour, równo 24 godziny od startu. Mam przejechane 646 km. Do mety pozostało około 368 km. Aby złamać 40 godzin muszę ten dystans pokonać w niecałe 16 godzin. Trudne ale jeszcze możliwe. Czuję się dobrze. Trasa nie jest już płaska, trzeba mocniej naciskać na pedały. O godzinie 10:18 mijam miejscowość Końskie (652 km). Zjadam żela energetycznego. Na 671 km trasy na podjeździe przy zrzucaniu na mały blat spada mi łańcuch. Zjadam batona. Na 685 km trasy siku-stop. O godzinie 11:46 mijam miejscowość Skarżysko–Kamienna (688 km). Na podjeździe za Wąchockiem (700 km) dwa razy spada mi łańcuch.
O godzinie 12:34 dojeżdżam do PK w Starachowicach na 708 km trasy. Średnia prędkość jazdy spada do 28,4 km/h (średnia prędkość z odcinka PK8 – PK9: 25,8 km/h). W punkcie nie ma wody, nie ma izotoników i nie ma batonów. Organizator jeszcze nie dostarczył. Nic nie jem, nic nie piję. Kupuję dwie pół litrowe pepsi, wlewam do bidonów i ruszam dalej, postój zajął mi niecałe cztery minuty.
Zrobiło się gorąco, jak lubię. Jedzie się dobrze ale zmęczenie daje już o sobie znać. Podjadam orzeszki ziemne. Na trasie pojawiają się większe podjazdy. Podłączam power bank do nawigacji. O godzinie 13:40 dojeżdżam do Ostrowca Świętokrzyskiego (735 km). Na tym etapie, co raz rzadziej spotykam innych uczestników maratonu, zaczyna się dość monotonna samotna jazda. Podjadam większą porcję daktyli. Organizm prosi o inne smaki. O godzinie 14:10 w miejscowości Ćmielów (748 km) zjeżdżam do sklepu. Kupuję izotonik Oshee i wodę mineralną. Izotonik wlewam do bidonu a wodę wypijam i ruszam dalej. Postój zajmuje mi trzy i pół minuty. Podjadam mieszankę studencką i zjadam batona. Odłączam power bank od nawigacji.
fot. Rafał Węsławski
Przepaki PK Sandomierz
O godzinie 15:30 dojeżdżam do PK w Sandomierzu na 780 km trasy. Średnia prędkość jazdy spada do 28,2 km/h (średnia prędkość z odcinka PK9 – PK10: 26,0 km/h). Tutaj mam drugi przepak. Wypijam coca-colę z przepaka. Zabieram porcje daktyli, porcję mieszanki studenckiej, porcję orzeszków ziemnych i cztery żele energetyczne. Wymieniam power bank. Wymieniam ogniwo w latarce i zabieram zapasowe do torebki na ramie. Tankuję bidony (izo). W punkcie jest Tomek Gapiński. Chwilę rozmawiamy. Oddaję przepak i ruszam dalej. Postój w punkcie zajmuje mi prawie dwanaście minut.
Jedzie się całkiem dobrze. Na 794 km trasy zamknięty przejazd kolejowy, korzystam z okazji i zatrzymuję się wcześniej na kolejny siku-stop. Za przejazdem dogania mnie Przemysław Kijak. Rozmawiamy chwilę o niebezpiecznych sytuacjach na drodze, które przed chwilą mieliśmy. Jadące z przeciwka z bardzo dużą prędkością auto terenowe wyprzedzało inne i przejechało obok mnie w odległości kilku centymetrów. Kilka centymetrów... i nie byłoby co zbierać… Po chwili znowu się rozdzielamy. Jest bardzo ciepło. Podjadam orzeszki ziemne. O godzinie 18:36 dojeżdżam do Sokołowa Małopolskiego (853 km). Na 856 km trasy zjeżdżam do sklepu. Kupuję izotonik Oshee, wodę mineralną, coca colę i snickersa. Do bidonów wlewam izotonik i coca colę, wodę mineralną wypijam i ruszam dalej. Postój zajął mi sześć minut. Zjadam snickersa. Włączam światła. Przed punktem kontrolnym popełniam mały błąd nawigacyjny ale szybko wracam na kurs.
fot. fb / Bałtyk Bieszczady Tour
O godzinie 19:49 dojeżdżam do PK w Łańcucie na 879 km trasy. Średnia prędkość jazdy spada do 28,8 km/h (średnia prędkość z odcinka PK10 – PK11: 26,2 km/h). W punkcie jest Witold Kania. Rozmawiamy chwilę. Witek odparzył sobie stopy i zamierza się wycofać. Tankuję bidony (woda, brak izotonika). Zjadam banana, drugiego biorę ze sobą i ruszam dalej. Postój w punkcie zajął mi ponad pięć minut.
Jestem już zmęczony, nic nie spałem. Zjadam żela energetycznego. Jadę swoim tempem, najtrudniejsze podjazdy jeszcze przede mną. Na 885 i 895 km trasy siku-stop. O godzinie 20:40 dojeżdżam do miejscowości Kańczuga (896 km). Na 903 km trasy siku-stop. O godzinie 21:22 dojeżdżam na szczyt pierwszego z trzech największych podjazdów na 908 km trasy. Poszło dość łatwo a miejscami było naprawdę sztywno. Teraz szybki zjazd, niestety nie ubrałem się na szczycie i mocno mnie przewiało. Złapał mnie mocny ból kręgosłupa. Jest 18 stopni ale wilgotne ciuchy i wilgotne powietrze mocno wychładzają. Zatrzymuję się ubieram czapkę pod kask, buff, rękawki, nogawki i kurtkę przeciwdeszczową. Postój zajmuje mi siedem minut. Ruszam dalej ból jednak nie ustępuje i mocno utrudnia jazdę. Tempo jazdy bardzo spada. Na tym etapie zmagań byłem jeszcze w grze o pierwszą dziesiątkę klasyfikacji SOLO. Złamanie 40 godzin nie było już możliwe ale w tym roku jak się później okazało w pierwszej dziesiątce znalazły się osoby z wynikiem powyżej 40 godzin. Do punktu kontrolnego w Birczy pozostało ok 25 km. Postanawiam spróbować spokojnie dojechać do PK i tam podjąć decyzję co robić dalej. Mam leki przeciwbólowe ale nie chcę ich brać, jestem w stanie jechać ale dużo wolniej. Wiem, że wynik sportowy odchodzi w dal ale nie załamuje mnie to (chociaż obleciał mnie przez moment strach, że mogę nie ukończyć tych zmagań). W poprzednich dwóch edycjach BBT zrobiłem wyniki, które mnie już satysfakcjonują i są raczej nie do poprawienia. Rekord trasy i złamanie 40 godzin odjechało wcześniej, jeszcze przed kontuzją, więc dość łatwo godzę się na przejście do planu alternatywnego, o którym pisałem na początku – „Spokojnie do mety”.
W jednej z miejscowości jest impreza i koncert disco-polo. Jeździ dużo aut i pojawiają się nietrzeźwi piesi. Obawiam się, żeby nie doszło do kolizji albo jakiejś interakcji, na szczęście jadę już wolniej. Mam nadzieję, że nikt mnie nie zaatakuje za zbyt silne światło latarki… jak już kiedyś bywało...
O godzinie 23:01 dojeżdżam do PK w Birczy na 938 km trasy. Średnia prędkość jazdy spada do 27,1 km/h (średnia prędkość z odcinka PK11 – PK12: 20,1 km/h). Zjadam kanapkę i kilka kawałków arbuza. Muszę podjąć decyzję co dalej. Czy jadę dalej z bólem, czy robię odpoczynek (są materace do spania). Przyznam, że przy takim zmęczeniu głowa nie pracuje dość sprawnie. Ponieważ ból kręgosłupa mocno utrudnia jazdę a wynik sportowy już odjechał, podejmuję decyzję, że prześpię się i rano pojadę dalej. Nie zamierzałem nawet nastawiać budzika. Nie robi mi różnicy czy będę w trzeciej dziesiątce czy w szóstej. Postanawiam, że po raz pierwszy przejadę odcinek bieszczadzki za dnia. Nowy cel to po prostu ukończyć ultramaraton Bałtyk Bieszczady Tour w limicie. Jeśli tylko po spaniu kręgosłup pozwoli kręcić dalej to nie będzie trudne, mam spory zapas czasowy. SMS do Agi, żeby się nie martwiła jak zobaczy, że nie jadę dalej. Aga nie śpi, oddzwania. Wszystko wyjaśniam. Kładę się spać.
Poniedziałek, 22 sierpnia 2022
Budzę się po niespełna czterech godzinach. Kręgosłup nie boli!!! Jest jeszcze ciemno, postanawiam, że poczekam jak się rozwidni i ruszę dalej. W punkcie jest Sylwia Kowalska. Mocno się zdziwiła jak mnie zobaczyła. Chwilę rozmawiamy.
Wypijam kawę, zjadam kanapkę i kilka kawałków arbuza. Tankuję bidony (izo). Doładowuję nawigację. Zaczyna się rozwidniać. Zjadam żela energetycznego i o godzinie 5:14 ruszam na trasę. Na początek spory podjazd a potem długi zjazd. Jednak za dnia to inna bajka. Dwa lata temu ten zjazd robiłem w nocy we mgle, prawie cały na zaciśniętych hamulcach. Teraz hamulców nie dotykam. Kręgosłup nie dokucza. Regeneracja spowodowała, że jedzie mi się naprawdę dobrze. Zjadam batona. O godzinie 6:36 dojeżdżam do Krościenka (970 km). Na podjazdach wyprzedzam sporo zawodników.
O godzinie 6:54 dojeżdżam do Ustrzyk Dolnych (977 km). Punkt kontrolny jest tutaj nieobowiązkowy więc do niego nie zjeżdżam, kieruję się na metę w Ustrzykach Górnych. Do mety już blisko ale do wjechania podjazd do Żłobka, krótki zjazd i podjazd na Czarną. Potem zjazd i ostatnie kilkanaście kilometrów lekko pod górę. Zjadam żela energetycznego. Niestety kręgosłup zaczyna lekko pobolewać. O godzinie 7:32 dojeżdżam do Żłobka (990 km). Słonko już ładnie świeci. Cieszę się, że ten odcinek pokonuję za dnia i mogę podziwiać widoki. Jest naprawdę ładnie. Teraz zjazd. Jak to zjazd minął szybko. Przede mną podjazd pod Czarną. Zjadam żela energetycznego. Staram się jechać w miarę równo. O godzinie 8:00 mijam szczyt podjazdu (999 km). Teraz szybki zjazd. O godzinie 8:07 mijam Lutowiska (1003 km). Zostało około 20 km. Trasa do mety wiedzie lekko pod górę. Podjadam orzeszki ziemne. Spokojnie kręcę w stronę mety. Na 1012 km trasy siku-stop. Na 1019 km trasy robię krótki postój, ściągam czapkę, buff, rękawki i nogawki.
fot. Rafał Węsławski
Bieszczadzkie anioły
O godzinie 8:56:35 wjeżdżam na metę w Ustrzykach Górnych (Zajazd Caryńska). Średnia prędkość jazdy spada do 26,8 km/h (średnia prędkość z odcinka PK12 – META: 23,0 km/h). Na mecie wita mnie dźwięk dzwonka. Super oprawę robią Bieszczadzkie Anioły. Są brawa! Jest głośno, bardzo wesoło i bardzo przyjemnie. Marcin Gołaś zabiera ode mnie rower a ja idę do biura zawodów odbić e-kartę.
Medal ultramaratonu Bałtyk Bieszczady Tour
Sędzia Oskar Szproch wręcza mi medal BBT. Jestem mega szczęśliwy. Mimo trudności ukończyłem swój trzeci Bałtyk Bieszczady Tour.
Infografika BBT 2022
Przejechałem 1023 km w czasie 46 godzin 51 minut 35 sekund. Wszystkie postoje zajęły mi 8 godziny i 37 minut (w tym postój i spanie w PK Bircza: 6 godzin i 13 minut).
Średnie prędkości netto i sumy postojów
W Zajeździe Caryńska jest bardzo dużo zawodniczek i zawodników, którzy przyjechali na metę przede mną. Składamy sobie gratulacje. Wymieniamy się wrażeniami. Telefonuję do Agi. Na metę dojeżdżają kolejni zawodnicy. Jest super atmosfera.
Odbieram przepaki i bagaż, które są już na mecie. Zdejmuję z roweru i oddaje Oskarowi tracker GPS. Staję w kolejce do prysznica. Niestety kolejka idzie strasznie wolno. Rozmawiam z finiszerami BBT między innymi z Sylwią Kowalską, która zwyciężyła w kategorii SOLO wśród kobiet, Krzyśkiem Dziedzicem, Markiem Pieckiem, Szczepanem Birkosem, Krzyśkiem Kałużnym i wieloma innymi. Do mety zbliża się Piotrek Rębacz. Idę na metę aby go powitać i nagrać film z wjazdu na metę. Potem razem z Piotrem nagradzamy się plackiem po zbójnicku i pianą. Do mety zbliża się Jarek Krydziński, idziemy go przywitać i nagrać film. Tak nagrywałem, że filmu nie ma ale powitanie było. Dojeżdżają kolejni uczestnicy ultramaratonu Bałtyk Bieszczady Tour. Rozmawiamy, wymieniamy się wrażeniami.
Jadę rowerem na kwaterę (Noclegi Terebowiec, dawny Hotelik Biały). Pokój jeszcze nie gotowy. Rozmawiam z Andrzejem Trecjakiem i jego córką. Biorę prysznic. Do Terebowca dociera też Jarek. Pokój już gotowy, zostawiamy rowery i bagaże i wracam na metę. W Caryńskiej rozmowy…, rozmowy…, rozmowy…, między innymi z finiszerami MRDP Markiem Miłoszewskim, Łukaszem Łapą i Zdzisławem Piekarskim. Super atmosfera. Spotykam Tomka Pajora, rozmawiamy chwilę. Święto ultrakolarstwa trwa! Do mety dociera Ewa Gapińska, witamy ją bardzo głośno!
Wieczorem impreza finałowa. Jest bardzo tłoczno. Rozpoczyna się część oficjalna. Zwycięzcy poszczególnych kategorii odbierają puchary, nagrody i koszulki. Wielkie brawa! Po części oficjalnej biesiada. Wypijam piwo, zjadam kiełbaskę i kaszankę z grilla. Długo rozmawiamy. Pora się zbierać. Wracamy z Jarkiem Krydzińskim do Terebowca na nocleg. Zasypiam jak niemowlak...
Wtorek, 23 sierpnia 2022
Wstajemy rano. Telefonuję do Agi. Zabieram rower i bagaż i idziemy z Jarkiem do Zajazdu Caryńska na śniadanie. Z tego miejsca Darek będzie nas zabierał w podróż powrotną.
Wracamy w zmienionym składzie. Damiana Pazikowskiego, Kubę Jeznacha, Wojtka Więczkowskiego i Michała Różewskiego zastępują: Tomasz Pawłowski, który zwyciężył w kategorii OPEN, Jarosław Cebula, Wojtek Łuszcz i Irmnina, która busem Darka przewoziła przepaki ze Świnoujścia do Ustrzyk Górnych. W dobrych humorach wracamy do domów. Podróż umilają rozmowy i wymiana wrażeń z trasy.
Przed godziną 18:00 docieramy do Chotomowa. Na parking pod kościołem przyjeżdża po mnie autem Aga z Mikołajem. Zabierają moje bagaże, a ja rowerem wracam do domu.
Koniec przygody… ale mam nadzieję, że ja tam jeszcze wrócę.
Przy okazji udziału w maratonie Bałtyk Bieszczady Tour 2022 zaliczyłem kilka nowych gmin (trasa była częściowo zmieniona w porównaniu z edycją z 2020 roku).
Tym razem zająłem odległe miejsce ale cieszę się, że dałem radę ukończyć te zmagania. Miałem przejściowe trudności. W zamian zobaczyłem ten ultramaraton z nowej perspektywy. Wjeżdżałem na metę za dnia i w pełni doświadczyłem atmosfery święta ultrakolarstwa na mecie w Zajeździe Caryńska.
Gratuluję wszystkim osobom, które pokonały ten dystans! Każdy kto ukończył Bałtyk Bieszczady Tour powinien być z siebie dumny. Gratulacje należą się również zawodnikom, którym nie udało się ukończyć, warunki były momentami trudne, brawa należą się za podjęcie tego trudnego wyzwania.
Gratuluję zwycięzcom poszczególnych kategorii!
Dziękuję rodzinie za wyrozumiałość i wsparcie!!! Dziękuję wszystkim wolontariuszom za pracę i super atmosferę, wasze wsparcie jest bezcenne. Dziękuję autorom zdjęć za ich udostępnienie. Pozdrawiam wszystkich uczestników wspólnego zmagania się z dystansem.
Do zobaczenia na ultra trasach.
Pora na odpoczynek… :)
< WSTECZ